Indie - kraj kontrastów, religii i zabytków. Przelot z Warszawy do New
Delhi z przesiadką w Stambule. Niektórzy kręcili nosami (pierwotnie miały być Emiraty), ale uważam że to dobry pomysł - mniej czekania na samolot i krótsza podróż. Po przylocie transfer do hotelu, śniadanie, odpoczynek i zaczynamy zwiedzanie. Już przy dojściu z hotelu do autobusu w każdym budzą się obawy jak to będzie i czy człek przeżyje - na chodnikach koczują ludzie, idziemy skrajem jezdni wśród poruszających się i parkujących jednośladów, tuk-tuków i samochodów osobowych, każdy trąbi, co któryś jedzie prosto w ciebie; no horror. Trza się zaadoptować. Zaczynamy od XVIw grobowca Humayuna z czerwonego piaskowca znajdującego się wraz z innymi budowlami w parku z tegoż okresu. Następnie współczesna Brama Indii, budynki rządowe i na koniec świątynia sikhijska. Religia sikhijska to wiara w jednego Boga i nakaz czynienia dobra. Zwiedzanie świątyni zaczynamy od kuchni; tak - tu się gotuje i wydaje bezpłatne posiłki wszystkim wyznawcom, pielgrzymom i odwiedzającym (oczywiście wegetariańskie). Wszyscy pracujący tutaj to wolontariusze, a świątynia i jej działalność utrzymuje się ponoć jedynie z datków wspólnoty Sikhów. Następnego dnia przejazd do
Jaipuru i nowe doświadczenie - autostrada. Ruch lewostronny, trzy pasy, więc ze skrajnego lewego wszystkie zjazdy i teoretycznie jest to najwolniejszy pas. No, w Indiach każdy jedzie najszybszą na świecie ciężarówką, więc oba prawe zajęte i wyprzedza się tym najwolniejszym właśnie. Do tego trza dodać, że jeżdżą nim także traktory, tuk-tuki i pojazdy w przeciwprądzie. Tak, na autostradzie możesz spotkać w przeciwprądzie autobus czy ciężarówkę, która jedzie tak do najbliższego przejazdu na właściwą stronę. Przy zakorkowaniu autostrady ruch odbywa się poboczem. Tego dnia odwiedzamy Galtę z małpią świątynią oraz manufakturę (ze sklepem oczywiście) dywanów, gdzie również pokaz ręcznego stemplowania tkanin. Wcześniej przed małpią świątynią oglądamy z zewnątrz letni pałacyk, cały malowany, zbudowany dla jakiejś maharani. W małpiej świątyni część wycieczki przechodzi na hinduizm, a małpy mnie zaskakują. Makaki nie tylko pływają w wodzie, ale jak zawodowi pływacy wskakują do niej, ładnych kilka metrów płyną pod wodą i dopiero się wynurzają na powierzchnię. O nurkujących małpach nigdy nie słyszałem. Wieczorem docieramy do hotelu i po kolacji idziemy na hinduskie wesele. Część rodziny marudzi, więc wychodzimy nie doczekawszy przyjazdu pary młodej. Następnego dnia Dżajpur - fasada Pałacu Wiatrów, a następnie fort Amber. Do fortu obowiązkowy wjazd na słoniach. Mnie zmyliło przewijające się przez program słowo fort i inaczej to sobie wyobrażałem. Jest to bowiem ufortyfikowana siedziba maharadży z licznymi pałacami i dziedzińcami. Wjazd na słoniach, o mój Boże, chyba mniej bym się zmęczył gdybym wchodził na piechotę. Trafił nam się jakiś szaleńczo ambitny, który musiał wszystkie wyprzedzić. Na dodatek wyglądało jakby był skonfliktowany ze swym kornakiem - katusze psychiczne, bo miejsc, w których można popełnić samobójstwo nie brakowało. Niski murek, a potem piioooon. Po obejrzeniu ”fortu” odwiedzamy szlifiernię kamieni szlachetnych, a następnie miejski pałac obecnego maharadży i obserwatorium astronomiczne. W pałacu szereg ekspozycji, ale zakaz foto we wnętrzach. Dziś trochę żałuję, że nie zrobiłem chociaż jednego w muzeum broni, bo broń biała ciekawa i u nas takiej nie uświadczysz. Następnego dnia przejazd do lodgy w okolicach PN Ranthambhore i popołudniowe safari na tygrysa. Parki Narodowe (byliśmy w dwóch) to jednak dżungla, gdzie drzewa i krzaki przeszkadzają w foto. PN podzielono na kwadraty i za każdym wjazdem poruszać się możesz drogami jednego kwadratu. Dżipy otwarte - około 15,20 lub 5osobowe. Wiele zależy od tropiciela. W Ranthambhore 2 razy mieliśmy wspaniałego; natomiast w PN Panna - zupełna porażka. To był qETT (Ekspresowy Tropiciel Tygrysów, a może jedynie tropiciel krokodyli). Siedział spoko, niczego nie wypatrywał i jedynie popędzał kierowcę do dalszej jazdy. Więc jak już coś wypatrzyłem, wrzeszczałem foto i zazwyczaj stawał. Tak dojechaliśmy nad rzekę, gdzie pływały mikroskopijnie widoczne krokodyle. Wkurzony byłem i zrobiłem błąd - za 50 rupii można było popłynąć motorówką; nie popłynąłem, bo słusznie wymyśliłem, że przed motorówką krokodyl schowa się pod wodą. Ale motorówka podpłynęła do skał, gdzie wylegiwały się już we wczesnym słońcu. Płynący porobili fajne zdjęcia, a ja bezproduktywnie ok. pół godziny na brzegu. Dobrze, że reszta rodziny miała normalnego tropiciela, więc jakieś foto będą. Opisy wrażeń z parków narodowych razem, ale PN Panna będzie za kilka dni. Po porannym safari (wyjazd 5.20) w Rathambhore wracamy na śniadanie do hotelu i przejazd do
Agry. Po drodze zwiedzamy
Fatehpur Sikri stolicę założoną przez Akbara. Zwiedzamy kompleks pałacowy Akbara oraz zbudowany przez niego meczet piątkowy z grobem świętego. Kolacja i nocleg w hotelu w Agrze.
I od Agry rozpocznę drugą część relacji.
Wyjazd z Rainbow - Dzikie i Zmysłowe.
hotele - od znośny (1) przez przyzwoity do dobre, chociaż łazienki dziwne - prysznic na ścianie stały lub na wężu i nic, żadnej zasłonki czy progu; sika po całej łazience (tylko raz prysznic nad wanną z zasłonką), przeważnie w pokoju butelki z wodą i czajnik elektryczny, w autobusie także codziennie woda, jedzenie wiadomo hinduskie i ostre, ale obfite; sklepy z alkoholem (wiadomo odkażanie) państwowe ze stałą ceną (różną w różnych stanach) i trudnozauważalne - polecam rum i ichnie whisky w cenie 300 - 400 rupii
1$ to 64 rupie