Drugą część relacji z objazdu po
Indiach rozpoczyna zwiedzanie
Agry. Tutaj znajduje się najbardziej chyba rozpoznawalny zabytek - Taj Mahal - pomnik miłości i żalu. Ale nie od niego rozpoczynamy. Zwiedzamy grobowiec perskiego mirzy - Itmad-ud-Daulah, potem Czerwony Fort i na końcu Tadż Mahal. Grobowiec mirzy z białego marmuru, inkrustowany pochodzi z ok. 1628r i ponoć posłużył jako pierwowzór mauzoleum Tadż Mahal z ok. 1650r, ocenicie sami. Następnie Czerwony Fort rezydencja Wielkich Mogołów (jeszcze za Akbara) z 1570r. Oczywiście każdy z obiektów zajmuje ogromny teren z kolejnymi bramami. Wśród inkrustacji Itmad-ud-Daulah nie tylko geometryczne mozaiki, ale też i obrazy - wazony z kwiatami, kwiaty. Czerwonym Fort - potężnie mury i bramy ze szpikulcami (przeciw słoniom) oraz piękne pałace. Tu też ośmiokątna wieża z widokiem na Tadż Mahal, w której dokonał żywota jego twórca Szahdżahan, zdetronizowany i uwięziony przez syna. Zachwyt budzi bogato zdobiony pawilon, gdzie przez pełne i rzeźbione płyty alabastrowe prześwieca słońce. W bramie na teren Tadż Mahal szczegółowa kontrola, łącznie z zawartością kieszeni (przewodniczka uprzedzała czego nie wolno, a raczej co wolno). Wszyscy bramę przekraczamy, chociaż hotelowy klucz w mej kieszeni wzbudził spore zainteresowanie. Po obu stronach Tadż Mahal symetrycznie dwie identyczne budowle - meczet i tzw. dom gościnny. Wiadomo replika meczetu meczetem być nie może, bo nisza skierowana w stronę przeciwną do Mekki. Przed wejściem do Tadż trza założyć ochraniacze na buty. Oczywiście obowiązkowo robię foto rodzinie na ławeczce księżnej Diany (wszyscy tam robią, nawet zawodowi swoim klientom). Przed powrotem do hotelu odwiedzamy jeszcze manufakturę inkrustowanych marmurowych płyt i blatów. Rankiem wyjeżdżamy w stronę Gwalioru. Do fortu wjeżdżamy autobusem i oglądamy pałac, którego fasadę pokrywają wzory z kolorowych płytek. Oprócz pawilonów z fikuśnie rzeźbionymi fasadami i podporami dachów część pałacu została wykuta w skale. Następnie oglądamy dwie XI-wieczne świątynie (teściowa i synowa) i schodzimy drogą na parking. W ścianach wąwozu oglądamy posągi wykute od VII do XIVw. Niektóre mają dorobione niezbyt udane maski, bo na przestrzeni wieków jacyś religijni ekstremiści skuli twarze i genitalia. W Gwaliorze odwiedzamy jeszcze muzeum, które w części swego pałacu urządził maharadża - trochę takie pomieszanie z poplątaniem, gdzie rodzinne pamiątki, antyczna indyjska rzeźba i meble Ludwik XIV. Całość dopełnia kryształowa fontanna, potężne żyrandole i kryształowe tralki w poręczy klatki schodowej. Na nocleg jedziemy do Orchhy, którą następnego dnia zwiedzamy. Najpierw kompleks pałacowy Dżahangira, gdzie trwa jeszcze sprzątanie po wczorajszym weselu. Robi wrażenie i po piętrach można se pochodzić. Następnie położona na wzgórzu świątynia Lakshmi Narayan, gdzie podziwiamy freski tematycznie często związane z Ramajaną. Zjeżdżamy do centrum Orchhy gdzie oglądamy świątynie i towary na bazarku. W jednej ze świątyń religijne święto więc wchodzimy i oglądamy, ale do tego najważniejszego miejsca dopchać się nie sposób. Przy świątyni kramy i kolorowy tłum. My jedziemy do maharadży na kawę. Tak, oficjalnie maharadżowie utracili władzę, ale w ich rękach pozostał cały majątek i teraz w swych pałacach urządzają hotele, muzea, budują ekskluzywne restauracje jednym słowem mają na drobne wydatki. Potem oglądamy nad rzeką Betwą cenotafy i unikatowy, moim zdaniem, most. Tutejsze cenotafy to duże budowle upamiętniające miejsce kremacji lokalnej arystokracji, kiedy Orchha była stolicą jednego z indyjskich księstw (ok. XVIw). Most przez rzekę jest dla wszystkich dostępny w obu kierunkach i nie posiada żadnych bocznych barierek czy nawet krawężnika; po prostu powietrze. Nie jest też przesadnie szeroki, ot tak na ciężarówkę. Nocleg w Khajuraho, które zwiedzamy następnego dnia. Khajuraho słynne jest ze swych zespołów świątynnych z ok Xw bogato zdobionych postaciami. Wśród zdobień liczne sceny erotyczne, a nawet orgiastyczne. Dodatkową atrakcją jest odbywający się teraz festiwal tańca klasycznego. Festiwalowi towarzyszą prezentacje nie tylko strojów i instrumentów, ale także wytwarzanego rękodzieła. Oglądamy oczywiście prezentacje i kramy, a wieczorem pokaz nagrodzonych tańców. Rankiem kolejnego dnia jedziemy na safari do PN Panna. Po powrocie spacerujemy po tutejszej wiosce podglądając codzienne życie, a wieczorem po kolacji udajemy się na dworzec kolejowy w Satnie, skąd nocnym pociągiem do Varanasi. Fotorelacja monstrualnie rozrosła się, więc od pociągu rozpocznę część III i przyrzekam ostatnią.
W Agrze najdroższy alkohol, ale kupiłem do odkażania; a co, nie będę pił taniego alkoholu. :)